Cześć!
W dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z wami moimi wrażeniami dotyczącymi laminowania. Co to jest zapewne już każda z was wie, więc nie będę się niepotrzebnie rozpisywała.
Kiedy pierwszy raz o tym usłyszałam, nie przekonało mnie to. Byłam pewna, że moje odporne na jakiekolwiek zabiegi tego typu włosy znowu mnie zawiodą. Więc stwierdziłam, że nie ma co próbować i tracić nerwy. Jednak ostatnio coś mnie podkusiło, żeby spróbować. I muszę przyznać, że efekty (przynajmniej w moim przypadku) są niesamowite. Włoski piękne, proste. Nie kręcą się nawet na wilgotnym powietrzu, co mnie bardzo zdziwiło, bo moje włosy przy kontakcie z wilgocią w mgnieniu oka zamieniają się w mega szopę... I mogłabym spryskać je toną lakieru, nałożyć masę innych cudaków a i tak nic by to nie dało. A tu proszę, odrobina żelatyny i potrafi tak wiele zdziałać.
Po efektach jakie uzyskałam, jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do tej metody. Jest niedroga i działa cuda. Włoski pięknie się błyszczą i to, co najbardziej mnie zdziwiło-łatwo się rozczesują.
Oto efekt jaki uzyskałam:
(znowu przepraszam za jakość. wyszło strasznie ciemne, ale może to dlatego, że robiłam je wieczorem)
Tak... i moje ombre. Tak naprawdę nie jest aż takie krzywe. To chyba efekt lampy. No ale idealne też nie jest. Właśnie tak się kończy, kiedy pozwala się koleżance na farbowanie...
Jak widać włosy są proste. Uwaga! Nie wspomagałam się prostownicą.
Proszę nie bazować na zdjęciach z poprzedniego posta, ponieważ te loczki były zrobione na papilotach zdaje się, że dzień wcześniej. Więc nie są to moje naturalne włosy.
Naturalne możecie zobaczyć tutaj:
Przyznam, że na tych zdjęciach i tak są w świetnym stanie, ponieważ nie są jeszcze dobrze wysuszone. Po wyschnięciu są bardziej spuszone i odstają każdy w inną stronę :)
Więc muszę przyznać, że laminowanie dało mi bardzo dużo i jestem naprawdę zadowolona.
Nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła się moją najnowszą zdobyczą.
Prawda, że cudowne? :) Zobaczyłam "to coś" ostatnio w jednej z gazet i stwierdziłam, że muszę to mieć. Zauroczyła mnie ta mała, śliczna buteleczka. A że od jakiegoś czasu szukałam perfum z taką oto "pompeczką" postanowiłam skusić się na to cudeńko.
A czym jest "to coś"? Pachnący puder ze świecącymi drobinkami. Niestety perfum nam nie zastąpi, bo ma bardzo delikatny zapach. Ale na imprezę jak znalazł. Wystarczy odrobinka i dekolt wygląda o niebo lepiej :)
Można go dostać w Douglasie za 69 zł. Niestety jest go bardzo mało, bo tylko 6g. Ale myślę, że jest dosyć wydajny. Świetny pomysł na prezent. Chyba nie ma dziewczyny, która nie ucieszyłaby się z takiego maleństwa :)
Jeszcze taki mały włosowy komunikat. Odstawiłam cynk w tabletkach i zaczęłam łykać Vitapil. Po skończonym opakowaniu opiszę swoje wrażenia i efekty ( bo mam nadzieję, że jakieś będą ).
No więc do następnej. Pozdrawiam :)
U mnie laminowanie spowodowało ogromny przesusz.
OdpowiedzUsuńJak widac włosowe hity nie na każdego działają :)
ja dodaję więcej odżywki do włosów suchych i jak na razie wszystko jest ok :)
UsuńU mnie również laminowanie nie wyszło... Bardzo liczyłam na jakiś pozytywny efekt, ale to nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA mi się podoba twoje cudeńko ! Mam chrapkę już od jakiegoś czasu na ten puder. Prosiłam mikołaja ;p zobaczymy może przyjedzie :)
OdpowiedzUsuńjest naprawdę świetny :)
Usuńja laminowaniem nie zaprzątam sobie głowy; cudeńko świetne :)
OdpowiedzUsuńdlugo sie zastanawialam nad laminowaniem, przekonalas mnie, jutro wyprobuje! ;)
OdpowiedzUsuń