Obserwatorzy

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Christmas is coming !

 Cześć wszystkim!

Przygotowania do świąt idą pełną parą. Prezenty już kupione, wszystko przygotowane i teraz czas odpocząć i zapomnieć o wszystkich smutkach i problemach. Aby jakoś oderwać się od codziennego stresu postanowiłam spisać sobie swoje noworoczne postanowienia :)
Po pierwsze: zapuścić włosy PRZYNAJMNIEJ do połowy pleców. Oczywiście jeśli się da będę dążyła do jeszcze dłuższych. Ale jeśli uda mi się osiągnąć właśnie tą długość to do wymarzonych włosów będzie już bliżej niż dalej.
Po drugie: więcej czasu poświęcać na własne zachcianki. Chodzi mi o to, aby częściej pozwalać sobie na różnego typu domowe zabiegi, pielęgnację itp.
Po trzecie: wziąć się za siebie. Wrócić do treningu, na siłownię. Po prostu wrócić do swojej dawnej figury.
Po czwarte: przestać wydawać pieniądze na rzeczy, które wcale nie są mi potrzebne. Z tym może być trudno, nawet bardzo. Muszę przyznać, że jestem zakupoholiczką i nie wyjdę z galerii dopóki nie kupię nawet najmniejszej głupotki.
Piąte: być bardziej wyrozumiałą dla innych. Nie oceniać ich zbyt pochopnie.
Szóste: nie wpadać tak łatwo w złość. Z tym ostatnio jest bardzo ciężko. Łatwo się denerwuję nawet bez większego powodu...
Siódme: ograniczyć słodycze do minimum. To chyba najtrudniejsze postanowienie. Odkąd pamiętam co roku sobie to obiecuję i jakoś nie mogę go dotrzymać. Miejmy nadzieję, że w tym roku się uda :)
Ósme: ubierać się bardziej kobieco. Tak... mam z tym straszny problem. Na co dzień w pośpiechu złapię za bluzę, legginsy i jakiś T-shirt. Nie przywiązuję jakoś bardziej wagi do elegancji. Jedyna zasada to ma być wygodnie i estetycznie. Elegancja schodzi tu na baaaardzo daleki plan. Ale od nowego roku koniec z tym!
Dziewiąte: SKOŃCZYĆ Z LENISTWEM. Każdemu zapewne bardzo ciężko dotrzymać tego postanowienia. Ja mam nadzieję, że dam radę. Koniec z leżeniem w łóżku przez pół dnia i oglądaniem seriali.
Dziesiąte: pracować nad udanym związkiem. Po prostu starać się, żeby było tak jak teraz lub jeszcze lepiej :)
Jedenaste: nie odkładać niczego na ostatnią chwilę. Załatwiać wszystko jak najszybciej.
Dwunaste: poświęcać więcej czasu znajomym. Bo ostatnio strasznie ich zaniedbałam. Jeśli chodzi o chłopaka dla niego też chcę mieć więcej czasu.
Trzynaste: przyłożyć się do nauki. Szczególnie więcej czasu poświęcać na matematykę i biologię.
Czternaste: nie przejmować się byle czym. Jak dotąd przejmowałam się nawet najmniejszym niepowodzeniem. Jednak w tym roku postanowiłam, że skończę z tym.
Piętnaste: cieszyć się życiem. Postanowiłam w końcu pogodzić się ze swoim stanem zdrowia i robić wszystko, żeby nie było gorzej. I po prostu cieszyć się życiem z dnia na dzień, bo przecież to jest chyba najważniejsze :)

Trochę się tego uzbierało. A żeby nie było, że zapomnę i nie dotrzymam, to zapisałam sobie wszystko na kartce i powiesiłam na tablicy, żeby mieć to codziennie na widoku :)
Oto dowód, jakby ktoś nie wierzył...

Jeszcze na obecny rok, mam jedno małe postanowienie. Mianowicie nie przejmować się niczym i spędzić te święta w jak najmilszej atmosferze.
A Wy macie jakieś swoje postanowienia na nowy rok? :)

P.S Z racji tego, że na święta lecę do Irlandii będę musiała zostawić bloga na kilka dni. Pewnie nie znajdę już czasu na jeszcze jednego posta przed wyjazdem, więc już teraz życzę Wam wszystkim wspaniałych świąt w gronie najbliższych i całej góry prezentów oraz dużo dużo bąbelków w szampanie i udanego Sylwestra :)

Pozdrawiam i do następnego :)

piątek, 14 grudnia 2012

Laminowanie - czy warto? + moje małe cudeńko :)

Cześć! 
W dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z wami moimi wrażeniami dotyczącymi laminowania. Co to jest zapewne już każda z was wie, więc nie będę się niepotrzebnie rozpisywała. 
Kiedy pierwszy raz o tym usłyszałam, nie przekonało mnie to. Byłam pewna, że moje odporne na jakiekolwiek zabiegi tego typu włosy znowu mnie zawiodą. Więc stwierdziłam, że nie ma co próbować i tracić nerwy. Jednak ostatnio coś mnie podkusiło, żeby spróbować. I muszę przyznać, że efekty (przynajmniej w moim przypadku) są niesamowite. Włoski piękne, proste. Nie kręcą się nawet na wilgotnym powietrzu, co mnie bardzo zdziwiło, bo moje włosy przy kontakcie z wilgocią w mgnieniu oka zamieniają się w mega szopę... I mogłabym spryskać je toną lakieru, nałożyć masę innych cudaków a i tak nic by to nie dało. A tu proszę, odrobina żelatyny i potrafi tak wiele zdziałać. 
Po efektach jakie uzyskałam, jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do tej metody. Jest niedroga i działa cuda. Włoski pięknie się błyszczą i to, co najbardziej mnie zdziwiło-łatwo się rozczesują. 

Oto efekt jaki uzyskałam:

(znowu przepraszam za jakość. wyszło strasznie ciemne, ale może to dlatego, że robiłam je wieczorem)

Tak... i moje ombre. Tak naprawdę nie jest aż takie krzywe. To chyba efekt lampy. No ale idealne też nie jest. Właśnie tak się kończy, kiedy pozwala się koleżance na farbowanie...
Jak widać włosy są proste. Uwaga! Nie wspomagałam się prostownicą.
Proszę nie bazować na zdjęciach z poprzedniego posta, ponieważ te loczki były zrobione na papilotach zdaje się, że dzień wcześniej. Więc nie są to moje naturalne włosy. 

Naturalne możecie zobaczyć tutaj: 


Przyznam, że na tych zdjęciach i tak są w świetnym stanie, ponieważ nie są jeszcze dobrze wysuszone. Po wyschnięciu są bardziej spuszone i odstają każdy w inną stronę :) 
Więc muszę przyznać, że laminowanie dało mi bardzo dużo i jestem naprawdę zadowolona. 


Nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła się moją najnowszą zdobyczą.

Prawda, że cudowne? :) Zobaczyłam "to coś" ostatnio w jednej z gazet i stwierdziłam, że muszę to mieć. Zauroczyła mnie ta mała, śliczna buteleczka. A że od jakiegoś czasu szukałam perfum z taką oto "pompeczką" postanowiłam skusić się na to cudeńko.
A czym jest "to coś"? Pachnący puder ze świecącymi drobinkami. Niestety perfum nam nie zastąpi, bo ma bardzo delikatny zapach. Ale na imprezę jak znalazł. Wystarczy odrobinka i dekolt wygląda o niebo lepiej :) 
Można go dostać w Douglasie za 69 zł. Niestety jest go bardzo mało, bo tylko 6g. Ale myślę, że jest dosyć wydajny. Świetny pomysł na prezent. Chyba nie ma dziewczyny, która nie ucieszyłaby się z takiego maleństwa :) 


Jeszcze taki mały włosowy komunikat. Odstawiłam cynk w tabletkach i zaczęłam łykać Vitapil. Po skończonym opakowaniu opiszę swoje wrażenia i efekty ( bo mam nadzieję, że jakieś będą ). 

No więc do następnej. Pozdrawiam :)

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Listopad-podsumowanie

Cześć!
Dokładnie dzisiaj mija równy miesiąc odkąd założyłam bloga :) Planowałam z tej okazji zrobić jakiś konkurs, ale z racji tego, że nie mam jeszcze wystarczającej ilości czytelniczek odłożę go na później. A w dzisiejszym poście małe podsumowanie mojej listopadowej pielęgnacji włosów. 

Produkty, których używałam:

1. Farmona, odżywka do włosów z żeń-szeniem.
Używałam jej codziennie przez ok. 2 tygodnie (na tyle starczyła). Jestem zadowolona z efektów. Włosy są po niej miękkie, nie elektryzują się i łatwiej się rozczesują. Czy zregenerowała moje włosy? Myślę, że po części tak. Trudno jest to ocenić przy 2-tygodniowym stosowaniu, ale różnicę naprawdę widziałam. Przynajmniej przy rozczesywaniu. Na pewno kupię ją ponownie. Czekam tylko na dostawę, bo ostatnio niestety nigdzie nie mogłam jej dostać.

2. Zincteral, cynk w tabletkach.
Łykam go codziennie chyba od połowy października. Po jakimś czasie zauważyłam, że pojawiają się nowe włoski, z czego jestem bardzo zadowolona. Na pewno szybko go nie odstawię :)

3. Farmona, serum ziołowo-witaminowe.
Zużyłam tylko dwa opakowania, ale włosy po nim były świetne. Jutro wybieram się po jego zapas i mam zamiar stosować go częściej i w troszkę większych ilościach.

4. Wax, regenerująca maska
Maski z tej firmy w różnych odsłonach używam już od ponad roku i jestem zadowolona. W listopadzie niestety zużyłam tylko pół opakowania. Ale postanowiłam to nadrobić i znów po nią sięgnąć. 

5. Pokrzepol, wcierka do włosów.
Po prostu kłaniam się tym, którzy ją stworzyli. Bajecznie się aplikuje i co do działania też nie mam zastrzeżeń. Pisałam o niej w poprzednim poście. Jak już wspominałam miałam straszne problemy z wypadaniem włosów, leciały mi dosłownie garściami. Teraz już się to uregulowało i wypada ich coraz mniej :) Czekam jeszcze na efekty związanie z przyspieszeniem wzrostu włosów.

6.  GP, szampon z rumiankiem lekarskim.
Używam codziennie. Niestety jedyną jego wadą (zresztą jak wszystkich ziołowych szamponów) jest to, że po myciu konieczne jest użycie odżywki. Bez jej wsparcia włosy są strasznie szorstkie i trudno je rozczesać(jeśli ktoś robi to na mokro).

7. GP, olejek łopianowy ze skrzypem polnym.
Do tego olejku jestem nieco uprzedzona, bo słyszałam wiele negatywnych opinii na jego temat. Ale używam. Co prawda nieregularnie. Od czasu do czasu, jak mi się przypomni. Na szczęście jeszcze żadnych skutków ubocznych nie zauważyłam. I mam nadzieję, że tak zostanie :)

8. GP, olejek łopianowy z czerwoną papryką.
Co do tego nie mam już żadnych zastrzeżeń. Działa świetnie. Internautki również go chwalą. Ja póki co spektakularnych efektów jeszcze nie zauważyłam ale wciąż na to czekam :) 

9. Nafta kosmetyczna.
Używam raz w tygodniu. Co prawda nie jest to moja ulubiona forma pielęgnacji włosów, bo do łatwych nie należy jeżeli chodzi o spłukiwanie. Co do poprawy wyglądu mogę się zgodzić, ale jeśli chodzi o łatwiejsze rozczesywanie...tutaj można by dyskutować. Ale ogólnie chwalę ją sobie i nie poddaję się.

10. La-Roche Posay KERIUM.
Już o nim wspominałam. Nie jest kosmetykiem, który odżywił moje włosy. Nawet na to nie liczyłam. Jedynym efektem jaki chciałam uzyskać był brak łupieżu na długo. Bo jak już mówiłam, po każdej wizycie u fryzjera miałam z nim straszne problemy. Teraz jest już ok, a do tego szamponu z pewnością wrócę jeszcze nie raz. 

Dodatkowo piję herbatę z pokrzywy i od czasu do czasu drożdże. Stosuję również różne domowe maseczki nawilżające, z których efektów również jestem zadowolona. Teraz mam zamiar przenieść się z picia drożdży na maseczki drożdżowe, bo takie "odżywianie" ich od wewnątrz niezbyt mi podchodzi. Niestety...

A teraz tak w skrócie moje "włosowe grzechy".
Po pierwsze: niestety, ale nie jestem zbyt regularna w stosowaniu niektórych produktów. Kiedyś co prawda wyglądało to o wiele gorzej, ale teraz idealnie też nie jest. Wszystko wynika z mojego braku czasu, który jest spowodowany przede wszystkim szkołą. Jednak pracuję nad tym i powoli zaczynam być coraz bardziej systematyczna.
Po drugie: czeszę włosy na mokro. Wiem, wiem, straszny grzech. Ale niestety moje włosy bez wcześniejszego rozczesania po wysuszeniu ich suszarką są nie do ogarnięcia. Mam wtedy straszną szopę i w żaden sposób nie potrafię jej okiełznać. 
Po trzecie: Zdarza mi się, że w pośpiechu złapię za lokówkę. Oczywiście nie robię tego codziennie. Tylko w wyjątkowych okolicznościach, gdy włosy wyglądają naprawdę koszmarnie a ja mam zbyt mało czasu, żeby doprowadzić je do porządku. No ale fakt faktem. Powinnam tego unikać za wszelką cenę. 

To tyle. Więcej ich nie znalazłam. Pracuję nad tym, aby więcej ich nie było i również, aby te trzy zniknęły :) 


 A tutaj zdjęcia moich włosów:
Przepraszam za jakość, ale aparat nadal szwankuje a nowego póki co brak.



Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze dużo im brakuje do idealnego stanu, ale wciąż nad tym pracuje. Porównując ich stan z listopada do tego, co jest teraz to muszę przyznać, że zmiana jest ogromna. Niestety zdjęć dla porównania nie mam, ale wierzcie, że wtedy były w naprawdę opłakanym stanie. Co do długości to mogę się pochwalić, że urosły mi jakieś 2 cm. Bardzo mnie to ucieszyło, bo normalnie, w ciągu miesiąca rosły nieco mniej niż 0,5 cm. Więc jest się z czego cieszyć. I mam nadzieję, że za miesiąc również będę mogła się pochwalić takim przyrostem, albo nawet i odrobinę większym. 

I ponad godzina zleciała na pisaniu posta. A matematyka czeka... 
Więc do następnego. Pozdrawiam :)

sobota, 8 grudnia 2012

Moi kosmetyczni ulubieńcy + regeneracja włosów od początku

Cześć!
No cóż, moja "przerwa" zbyt długo nie potrwała ale co poradzić. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam moich kosmetycznych ulubieńców, czyli produkty, z którymi się nie rozstaję. 

Catrice, róż do policzków. Odcień 060. 
Ten róż odkryłam całkiem niedawno i przyznam, że podbił moje serce. Świetnie podkreśla kości policzkowe, a cera wygląda ładnie i świeżo. 

SVR, Lysalpha 
Stosuję go zapobiegawczo. Przeznaczony jest do skóry ze skłonnością do trądziku, jednak na mnie również świetnie się sprawdza. Dobrze się wchłania i jest idealny pod makijaż. 

Miss Sporty, tusz do rzęs
Z pewnością większość z Was go zna. Polubiłam go już po pierwszym użyciu. Ładnie uwydatnia rzęsy i co najważniejsze nie robi grudek :)

Synergen, puder w kompakcie
Używam go od bardzo długiego czasu i jeszcze mnie nie zawiódł. Świetnie matuje i pokrywa drobne niedoskonałości. Ponadto działa przeciwbakteryjnie. Myślę, że spokojnie mógłby być droższy, bo działa naprawdę super :) 

KOBO, ideal cover make up
Ten produkt z pewnością znacie. Można znaleźć o nim mnóstwo opinii. Ja po obejrzeniu jednej z nich skusiłam się jakiś czas temu i został moim najlepszym przyjacielem. Ładnie wtapia się w skórę i nie tworzy efektu maski. 

Inglot, konturówka do oczu
Automatyczna kredka do oczu z gąbeczką. Dużo łatwiej rysuje się nią kreski niż eyelinerem ( przynajmniej mi ). Jedyny minus to taki, że nie nadaje się na deszcz. Poza tym jest super :) 

No to tak w skrócie o moich kosmetycznych ulubieńcach. 
A teraz trochę o moich włosach. 
Ostatnio strasznie je zaniedbałam, nie byłam do końca systematyczna w pielęgnacji. Muszę przyznać, że jedyna rzecz, której przestrzegałam to łykanie cynku. Od czasu do czasu również piłam herbatę z pokrzywy i drożdże ( jak mi się przypomniało ). Ale teraz rozpoczynam kurację od nowa. Dzisiaj zrobiłam moim włosom małe spa...olejek łopianowy i domowa maseczka. Tak na "przeprosiny". Mam teraz więcej czasu i mniej zmartwień, więc mam nadzieję, że będę się trzymała mojego postanowienia i nie zrobię sobie kolejnej przerwy. Moim celem jest mieć przynajmniej zdrowe włosy do studniówki. Już nie liczę na błyskawiczny wzrost, chociaż nie powiem, że nie byłabym zadowolona, gdyby jednak troszkę podrosły. No ale poczekamy zobaczymy ;) Więc póki co do stycznia zajmuję się ich intensywnym odżywianiem. 
 Chciałam jeszcze pokazać Wam moją ostatnią, przypadkową zdobycz, którą pokochałam.

Pokrzepol, wcierka do włosów

Od producenta: Stworzony na bazie ziołowych substancji aktywnych płyn do włosów i skóry głowy przeznaczony jest do stosowania przy osłabionych i wypadających włosach. 
Preparat zawiera w swym składzie naturalne wyciągi roślinne, od pokoleń stosowane do poprawiania kondycji włosów:
  • Bogaty w krzem wyciąg ze skrzypu polnego uelastycznia i wzmacnia strukturę włosa
  • Wyciąg z rozmarynu lekarskiego stymuluje cebulki włosów do wzrostu 
  • Przeciwzapalne działanie wyciągu z brzozy wpływa oczyszczająco i odświeżająco nadając włosom połysk i zdrowy wygląd
  • Wyciąg z pokrzywy zapobiega łupieżowi, tonizuje i wzmacnia cebulki włosów 
Płyn zawiera Pantenol, który aktywnie nawilża oraz łagodzi wszelkiego rodzaju podrażnienia skóry.

Odkryłam go-jak już wcześniej wspomniałam-przypadkiem w sklepie zielarskim. Stosuję od jakiegoś miesiąca i póki co jestem zadowolona. Nie wiem czy dzięki temu, ale włosy rzeczywiście już tak nie wypadają. Stosowałam różne preparaty na wypadanie, ale myślę, że ten również miał w to jakiś swój wkład :) Można stosować na całej długości włosów. Z aplikacją też nie mam problemów. Naprawdę warto wypróbować, tym bardziej, że cena wcierki to niecałe 12 zł :) 

Pozdrawiam i do następnej :) 
Powered By Blogger

Popularne posty

Etykiety

recenzja (24) aktualizacja (16) pielęgnacja (16) TAG (9) zakupy (9) kosmetyki rosyjskie (8) nowości (6) zużycia (6) paznokcie (5) zapuszczanie (5) Calcium Pantothenicum (4) Mariza (3) Ziaja (3) blond włosy (3) farbowanie (3) mobilemix (3) CP (2) Palette SalonColors (2) Yves Rocher (2) choisee (2) codzienna pielęgnacja (2) dieta włosomaniaczki (2) inspiracje (2) kozieradka (2) mocne włosy (2) nawilżanie (2) olej kokosowy (2) plan (2) serum scalające końcówki (2) współpraca (2) włosomaniactwo (2) zdrowe włosy (2) 8w1 (1) BingoSpa (1) Biovax (1) Cerkogel 30 (1) Chantal (1) Dermika (1) Eveline (1) Evidence (1) Farmona (1) GOGO (1) Garnier (1) Green Pharmacy (1) I love my planet (1) Isana (1) Kallos (1) Keratyna w płynie (1) La Roche-Posay (1) Liquid Keratin (1) Nivea (1) Pantene (1) Piloxidil Vital (1) Pokrzepol (1) ProSalon (1) Professional (1) Rossmann (1) SERI (1) SERI Natural Line (1) Sexy Pulp (1) Soraya (1) Syoss (1) TT (1) Tangle Teezer (1) WAX (1) Zincteral (1) aktywne serum na porost włosów (1) aminokwasy (1) amla jasmine (1) amla jaśminowa (1) awokado (1) baby hair (1) balsam (1) bardzo jasny blond (1) beverly hills formula (1) blask (1) colorwear (1) czarna pasta wybielająca (1) dabur (1) domowa pielęgnacja (1) dzień blogera (1) efekty olejowania (1) essence (1) eveline 9w1 (1) garnier Olia 10.1 (1) gorący okład-maska łopianowa (1) idealny kolor (1) intensywne nawilżenie (1) jak nie uszkodzić włosów (1) krem z 5% kwasem migdałowym (1) krótkie włosy (1) laminowanie (1) laura conti (1) lipiec (1) liście zielonej oliwki (1) lovely (1) marion (1) maska Kallos Keratin (1) maska z awokado (1) maska z olejem arganowym (1) maybelline affinitone (1) mierzenie przyrostu (1) miesiąc zmian (1) minusy (1) mocne (1) mycie (1) mydło (1) nawilżający (1) nawilżenie (1) o mnie (1) od początku (1) odżywianie (1) odżywka regenerująca (1) olej do włosów (1) olej rycynowy (1) olejowanie (1) olejowanie na glicerynę (1) olejowanie włosów (1) pharmaceris (1) pharmaceris T (1) pielęgnacja twarzy (1) plusy (1) podsumowanie (1) podsumowanie akcji (1) postanowienia (1) powrót (1) połysk (1) przebarwienia (1) przyrost (1) płukanka lniana (1) rozczesywanie (1) suche (1) swędząca skóra głowy (1) szampon (1) szampon I love my planet (1) szampon lniany (1) total breath black (1) trądzik (1) tydzień olejowania (1) tydzień z olejem (1) układanie (1) ulubieńcy (1) urodziny bloga (1) walka o płaski brzuch (1) wibo (1) wybielająca pasta do zębów (1) wybielanie zębów (1) wyzwanie (1) włosowa historia (1) włosy (1) zapachy świata (1) zdrowe (1) zmiana na lepsze (1) zmiany skórne (1) zmywacz Eveline 3w1 (1) zęby flex (1) łamliwe włosy (1) żel aloesowy (1) żel lniany (1)