Co nam mówi producent?
Intensywna odbudowa i ochrona* dla suchych, łamliwych końcówek.
*Przed uszkodzeniami spowodowanymi stylizacją.
Skład:
Cyclopentasiloxane (emolient, tworzy na włosach ochronny film, który zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody, dzięki czemu włosy są miękkie i gładkie), Dimethiconol (suchy emolient, tworzy na powierzchni włosa film, który zapobiega odparowywaniu wody, sprawia, że włosy są miękkie, gładkie i lśniące), Alcohol Denat.(tonizuje, oczyszcza, odtłuszcza), Parfum (substancja zapachowa), Panthenol (prowitamina B5, substancja nawilżająca, ma zdolność wnikania w strukturę włosa), Panthenyl Ethyl Ether (prowitamina B5), Hexyl Cinnamal (kompozycja zapachowa), Linalool (kompozycja zapachowa), Butylphenyl Methylpropional (kompozycja zapachowa), Benzyl Salicylate (kompozycja zapachowa), Amyl Cinnamal (kompozycja zapachowa), Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde (imituje słodki kwiatowy zapach), Citronellol (kompozycja zapachowa), Alpha-Isomethyl Ionone (kompozycja zapachowa).
Skład średni. Alcohol Denat. jak dla mnie zbyt wysoko w składzie. Dużo kompozycji zapachowych. Sama chemia. Jedynie podoba mi się obecność prowitaminy B5, która jest niestety dosyć daleko.
Cena: ok. 18 zł/75 ml
Opakowanie, konsystencja i zapach:
Produkt zamknięty jest w poręcznej buteleczce z pompką. Niestety przez nieprzeźroczyste opakowanie nie widzimy ile kosmetyku nam ubywa. Konsystencja jest przeźroczysta, oleista, dosyć rzadka. Zapach dosyć przyjemny, słodki. Mi przypomina zapach lodów brzoskwiniowo-ananasowych. Można wyczuć zapach alkoholu, jednak nie jest on intensywny.
Moja opinia:
Od samego początku nie wierzyłam, że ten produkt scali moje końce dlatego też w tej kwestii mnie nie zawiódł. Jednak na wizażu czytałam, że niektóre dziewczyny uzyskały tymczasowy efekt scalenia. U mnie on niestety nie wystąpił. Po jakimś czasie stosowania zauważyłam, że przesuszył moje końcówki, ale postanowiłam go nie odstawiać i zobaczyć jak sprawdzi się na dłuższą metę. I tu popełniłam błąd, bo końcówki stawały się coraz bardziej przesuszone. Nawet te zdrowe zaczęły strączkować. Podsumowując żałuję, że uległam temu kosmetykowi, bo 18 zł jak za taką pojemność i działanie to niemała sumka. Dlatego nie polecam tego produktu nikomu.
Używałam go dosyć długo a zostało mi jakieś 3/4 buteleczki. Na włosy nie mam zamiaru już go stosować, ale nieźle sprawdza się jako olejek do skórek i rąk i w tym celu mam go zamiar wykończyć.
Używałam go dosyć długo a zostało mi jakieś 3/4 buteleczki. Na włosy nie mam zamiaru już go stosować, ale nieźle sprawdza się jako olejek do skórek i rąk i w tym celu mam go zamiar wykończyć.
Po serum CHI trudno mnie teraz zadowolić, ale szukam czegoś naprawdę dobrego, co porządnie nawilży, a nie przesuszy. Polecacie coś?
Do następnej :*
nie miałam tego serum jeszcze. obecnie używam arganowego olejki z avonu, uwielbiam jego zapach
OdpowiedzUsuńwidzę, że masz takie same podejście do produktów "zrobimy coś z niczego" :)
OdpowiedzUsuńcałkiem fajne ;)
OdpowiedzUsuńtia, scalenie końcówek, czego ten producent nie wymyśli, by sprzedać produkt ;)
OdpowiedzUsuńMoim ulubieńcem jest serum Green Pharmacy :)
OdpowiedzUsuńJak coś jest zniszczone, zużyte to raczej nie da się tego naprawić, szkoda że producenci wykorzystują naszą naiwność i naciągają nas na kolejne produkty.
OdpowiedzUsuńMiałam ostatnio notkę ze sposobami zabezpieczania końcówek ;D Najlepsze z nich to Balea UV, jedwab GP no i Joanna rzepa ;D
OdpowiedzUsuńJedwab GP już miałam, całkiem niezły :) A notkę z pewnością przejrzę :)
UsuńMoje końcówki też potrzebują ratunku ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co wszędzie czytam to raz rozdwojonych końcówek nie da się scalić, ale w sumie nie znam się :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, rozdwojone końcówki trzeba ściąć :)
UsuńDokładnie, po serum CHI cieżko coś dobrego znaleźć :)
OdpowiedzUsuńNie znajdziesz niczego ciekawego, sama szukałam, bo po rozjaśnianiu łamały się i rozdwajały.Te produkty to tylko marketingowy wymysł. Ale jak napisała Robinsonowa serum Green Farmacy jest ok, też go lubię bo oprócz silikonów ma jeszcze aloes i naturalne olejki. A tak serio to jednak podcinać i olejować się wytrwale;))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Podcinam, podcinam :D
Usuńnie znam nic co mogło by pomóc
OdpowiedzUsuńnie znam tego serum ale lubię takie wcierki, nie wierzę ,że nagle rozdwojona końcówka nie bedzie rozdwojona ale zawsze coś tam zdziała:), ja stosuję olejek arganowy i regularnie podcinam końcówki, nie mam w związku z tym takiego problemu :)
OdpowiedzUsuńZ tego typu kosmetyków mnie najbardziej odpowiada Garnier Goodbye Damage. Bardzo ładnie pachnie i nawet nieźle działa na zniszczone końcówki ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie słyszałam o tej serii dużo dobrego :)
UsuńRównież w to nie wierzyłam, ale dziwi mnie, że tak "renomowana" firma jak Pantene pozwala sobie na produkty niszczące włosy. U mnie wszelkie maski czy odżywki scalają końcówki na dzień lub dwa - tak jakby je ze sobą sklejają. I nie mam do nich o to pretensji, dlatego takie bajki Pantene mogłoby sobie darować.
OdpowiedzUsuńJa niestety do ich produktów nie mam zaufania i staram się omijać je szerokim łukiem... Nigdy nie ciągnęło mnie do ich kosmetyków a to serum utwierdziło mnie, że dobrze robiłam :)
UsuńMnie takie produkty kompletnie nie interesują.
OdpowiedzUsuńPo co mi chwilowy efekt scalenia (jeśli by już taki wystąpił), jeśli i tak prędzej czy później będę musiała je podciąć.
Od początku myslałam że to ściema totalna... Tak więc raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńmam taki głupi nawyk, że jak widzę alkohol denat w składzie to uciekam gdzie pieprz rosnie od takiego kosmetyku :)
OdpowiedzUsuńNo ja go też nie lubię, ale jak jest dosyć daleko w składzie to przeżyję :d
UsuńMiałam go , nie polecam .
OdpowiedzUsuńOj... Działanie wręcz odwrotne za tyle kasy?!
OdpowiedzUsuńMiałam to serum i spisywało się w miarę , ale fakt sama chemia .
OdpowiedzUsuńFajnie, że u Ciebie się w miarę sprawdził. U mnie niestety zrobił więcej złego niż dobrego.
Usuńjeszcze nie trafiłam na fajny produkt do końcówek- teraz czeka mnie tylko fryzjer ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie kusiło mnie to serum, kosmetyków Pantene używałam przed włosomaniactwem i bardzo się cieszę, że w końcu się od nich uwolniłam. Na końcówki używam niezastąpionego i śmiesznie taniego serum CHI :)
OdpowiedzUsuńAnomalia
Ja obecnie stosuje bodajże jedwab na końcówki , aczkolwiek nie jestem pewna bo to nowy preparat ,który potrzymałam na spotkaniu . Świetnie się u mnie sprawdza , na pewnoe niebawem zawita u mnie na blogu :)
OdpowiedzUsuńnie miałam nigdy :) ale kuszący produkt :)
OdpowiedzUsuńA ja ich nie jem :D
OdpowiedzUsuńNigdy go nie stosowałam :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś używałam serum na rozdwojone końcówki z Avonu i nawet nieźle się spisywało ;)
OdpowiedzUsuńA produktów marki Pantene dawno nie używałam. Może i dobrze?
ja nauczyłam się, że im bardziej kłamliwe są obietnice producenta tym gorszy efekt :) np. tutaj, scali końcówki? rozdwojonych końcówek nic nie scali, więc to już wpływa na wiarygodność tego produktu. u mnie najlepiej w roli zabezpieczania końcówek sprawuje się Garnier Avokado i masło Karite ;)
OdpowiedzUsuńhmn, jak jesteś na Patelni to po lewej stronie jest ta stara wypożyczalnia sprzętu, tam dalej jest taka ścieżka w pole, idziesz z 50m(?) i jest to miejsce :)
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że tego typu kosmetyki działają; nieważne jaka firma by je produkowała - czy polska tania marka czy międzynarodowy koncern
OdpowiedzUsuńMoje włosy w ogóle nie lubię się z tą firmą.
OdpowiedzUsuńNa szczęście go nie miałam nigdy :-)
OdpowiedzUsuńJa na rozdwojone końcówki zazwyczaj używam jedwabiu do włosów.
OdpowiedzUsuńNie używaam tego kosmetyku ale też się nie skuszę. Moje końcówki najbardziej są zadowolone z olei :) silikonów nie lubią.
OdpowiedzUsuńNie miałam tego serum, ale słyszałam że jest dobre. :P
OdpowiedzUsuńNo raczej nie...przynajmniej u mnie się nie popisało :)
Usuńpo tym alkoholu na 3 miejscu w składzie nie dziwie się, że tak wysuszył końcówki :( biedna
OdpowiedzUsuńJak przesusza włosy to trzymam się od niego z daleka
OdpowiedzUsuńPrzydałoby mi się serum na rozdwojone końcówki, ale tego nie kupię..:/
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się na kupnem tego cudeńka! i dobrze, że odłożyłam na półkę!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że od początku byłaś sceptycznie nastawiona, ja też nie wierzyłabym, że coś "zlepi" mi rozdwojone końce.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ! Zapraszam do siebie ! Pozdrawiam Veneaa:*
OdpowiedzUsuńInteresujący blog :)
OdpowiedzUsuńCiekawy post :)
Obserwuję i zapraszam http://usandaboutus.blogspot.com/
Hej...
OdpowiedzUsuńJa tam nie wierzę jako tako w preparaty do włosów :P Może dlatego, że sama ich nie używam i się na nich nie znam. Jedynie kupuję jakąś odżywkę w drogerii i tyle:P :) Chociaż widzę, że od czasu do czasu pojawiają się rozdwojone a nawet roztrojone końcówki :D Ale jak podetne troszeczkę to mam spokój na jakiś czas :)
obserwuję ;)
Szkoda, że się nie sprawdził, w sumie też bym w cuda w takich produktach nie wierzyła, już jestem na tyle sceptyczna, że wolę iść końcówki skrócić u fryzjera niż próbować je ratować :)
OdpowiedzUsuńTez nie wierzyłam w jego działanie, ale kusiło mnie aby go wypróbować, teraz już mnie nawet nie kusi :)
OdpowiedzUsuńciekawie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://girl-withredhair.blogspot.com/
A miałam go kupić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
próbowałam, ale nie poleciłabym tego produktu, wole gliss kur. taki w czarnej tubce. według mnie jest lepszy.
OdpowiedzUsuńmam go, jest przeciętny i chyba nigdy się nie kończy...
OdpowiedzUsuń