źródło: http://drogeriaviva.pl |
Ostatnio otrzymuję dużo komplementów dotyczących koloru moich włosów. Dostaję wiele pytań od was jak i od moich znajomych jakiej farby używam. Dzisiaj tak dla rozwiania waszych wątpliwości chciałam napisać wam jak doszłam do tego koloru, co robiłam, a czego nie :)
Obecny kolor jest to wypłukana intensywna czerwień 6-888 od Palette Salon Colors.
Ale może zacznę od początku. Zanim zdecydowałam się na czerwień, na moich włosach gościł ciemny blond. Na pierwszy ogień poszła farba zdaje się, że z Joanny (nie jestem pewna na 100%). Po jakimś czasie niestety spłukała się całkowicie i nie zostało po niej nawet śladu. Postawiłam więc na płukankę, która znalazłam w Auchan, robiłam ją dwa razy z dwutygodniową przerwą między pierwszą a drugą koloryzacją. Po wypłukaniu zostały rude, ledwo widoczne refleksy. Na początku stycznia postanowiłam zaszaleć z intensywną czerwienią od Palette, z racji tego, że miałam studniówkę i chciałam się jakoś wyróżniać i oczywiście dobrze wyglądać :)
Na drugi dzień po farbowaniu włoski miały piękny kolor. Nie mam zbyt dużo zdjęć, żeby wam pokazać ale wyglądały mniej więcej tak:
Na żywo były oczywiście bardziej czerwone, niestety mój aparat nie chciał tego uchwycić. Kolor był baaardzo podobny do tego na opakowaniu farby. Farbowałam je na tydzień przed studniówką i niestety po tygodniu nie wyglądały już tak dobrze. Kolor zmył się strasznie szybko i czerwień powoli zaczęła przechodzić w rudy brąz.
Po jakimś miesiącu zostały już tylko czerwone refleksy widoczne w jasnym świetle. Od tamtej pory nie farbowałam włosów, ponieważ strasznie zraziłam się do czerwonych farb. Wydaje mi się bez sensu niszczyć tak włosy, tylko dla kilkudniowego efektu. Myślałam nad henną, jednak nie jestem do końca przekonana, chociaż wiem, że jest dużo zdrowsza niż drogeryjne farby.Ale na razie zostaję przy tym, co mam bo muszę przyznać, że mi również podoba się mój wypłukany kolor. Póki co dążę do zdrowych włosów, dlatego kolor nie ma dla mnie znaczenia. Nawet odrosty mi już nie przeszkadzają tak jak kiedyś :) Duża liczba moich znajomych, którzy pytają jakiej farby używam jest strasznie rozczarowana, kiedy dowiadują się, że to tylko wypłukany kolor. Nie mogę nikomu obiecać, że jeśli będzie postępował tak jak ja to uzyska taki sam lub podobny efekt. Każda z nas ma inne włosy więc nie można się tym kierować, bo każde kłaczki inaczej reagują na farby i jednej kolor się przyjmie i będzie się trzymał bardzo długo, a drugiej (tak jak mi) po jakimś czasie się wypłucze.
Na tą chwilę mój kolor prezentuje się następująco:
Rude refleksy są mało widoczne, można je dostrzec jedynie w słońcu. Kolor podchodzi bardziej pod brąz, końcówki są rozjaśniane i na żywo wyglądają na trochę ciemniejszy miodowy blond. Trudno określić ich rzeczywisty kolor, bo pod każdym światłem jest on inny ale jak dla mnie jest to plus. Przynajmniej nie są takie nudne :) Słyszałam już kilka wersji odnośnie tego, co to za kolor i uwierzcie, że było ich mnóstwo. Chciałabym pozostać w tym kolorze jak najdłużej. Mimo, że kolorek mam teraz ładny to raczej nikomu nie polecam tak częstego farbowania. Moja czupryna strasznie na tym ucierpiała i zajęło mi trochę czasu doprowadzenie jej do porządku.
Ostatnio myślałam o rozjaśnieniu ich domowymi sposobami, np. miodem czy korzeniem rzewienia, ewentualnie mgiełkami drogeryjnymi, żeby po prostu ich nie spalić rozjaśniaczem. Jednak boję się, że wyjdzie mi na głowie rudy lis i będę wyglądała strasznie...
Rude refleksy są mało widoczne, można je dostrzec jedynie w słońcu. Kolor podchodzi bardziej pod brąz, końcówki są rozjaśniane i na żywo wyglądają na trochę ciemniejszy miodowy blond. Trudno określić ich rzeczywisty kolor, bo pod każdym światłem jest on inny ale jak dla mnie jest to plus. Przynajmniej nie są takie nudne :) Słyszałam już kilka wersji odnośnie tego, co to za kolor i uwierzcie, że było ich mnóstwo. Chciałabym pozostać w tym kolorze jak najdłużej. Mimo, że kolorek mam teraz ładny to raczej nikomu nie polecam tak częstego farbowania. Moja czupryna strasznie na tym ucierpiała i zajęło mi trochę czasu doprowadzenie jej do porządku.
Ostatnio myślałam o rozjaśnieniu ich domowymi sposobami, np. miodem czy korzeniem rzewienia, ewentualnie mgiełkami drogeryjnymi, żeby po prostu ich nie spalić rozjaśniaczem. Jednak boję się, że wyjdzie mi na głowie rudy lis i będę wyglądała strasznie...
A wy co myślicie? Rozjaśniałyście włosy, którąś z domowych metod? Co polecacie?
Czasami farbuję się szamponem na podobny kolor. :D
OdpowiedzUsuńJako posiadaczka czerwieni na głowie i tę farbę Palette miałam, ale bardzo zniszczyła mi włosy. Od tamtej pory farbuję tylko fryzjerskimi, profesjonalnymi farbami na różne odcienie czerwieni. Z trwałością koloru bywa różnie, co firma to różnie się to odbywa, ale generalnie jakieś 2 tygodnie trzyma, a później płowieje. Ten "sprany" kolor, o którym mówisz też mi się na moich włosach podoba, więc nie narzekam ;)
OdpowiedzUsuńJa robiłam dekoloryzację w domu dekoloryzatorem Renee Blanche, który naprawdę nie niszczy włosów (dekoloryzowałam nim w życiu już 3 razy), naturalnych sposoby nie były dla mnie, bo miałam za ciemny kolor wyjściowy, ale w Twoim przypadku eksperymenty z naturalnymi metodami mogą się udać ;)
Pozdrawiam,
gina genius
Oba kolory mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńJa rozjaśniałam kiedyś włosy płukanką z rumianku, ale za często jej używałam i włosy zrobiły się suche.
OdpowiedzUsuńodradzam te drogeryjne spreje rozjaśniające, one bardzo wysuszają; zdaj się na coś naturalnego i słonce, które rozjaśnia ;)
OdpowiedzUsuńczytałam też że olej musztardowy rozjaśnia włosy, też możesz spróbować :)
OdpowiedzUsuń